Rzecz jest o skutkach z rykoszetu, o strachu, o przyszłości bez odwagi, ale z nadwagą w prezencie.
W imieniu tych, którzy są za mali, żeby zrozumieć, za słabi, żeby krzyczeć, za młodzi, żeby wiedzieć co dla nich dobre.
Jestem trenerem od 15 lat. Na moje szczęście spędzam więcej czasu z dziećmi niż z dorosłymi. Mam otwarte oczy, widzę.
Widzę dzieci zombie, które wchodzą na matę i cieszą się jak szalone! Widzę smutek, strach, i lenia na dłoni, który kiedyś nawet by nie podszedł do drzwi.
Widzę nadwagę narastającą w zastraszającym tempie. Im więcej kilogramów tym mniej zawadiackiego knucia, a to w „tej grze” lubię najbardziej.
Im młodsze dzieci tym jest lepiej! Dlaczego? Presja, marazm, komputer, rutyna, powtarzalność w zestawieniu z beznadzieją z TV i sieci to mieszanka nie do zniesienia. Co dla dorosłego człowieka jest odcinkiem w życiu, etapem w drodze, dla dziecka może okazać się czasem, który nakreśli jego postawę i myśli na wiele lat, zgniecione dziecko przed ekranem, które próbuje spełnić oczekiwania dorosłych.
My tęsknimy za teatrem, kinem czy kolacją w restauracji. Dla dzieci pojawia się etap czarnej dziury. Czy jest za czym tęsknić? Jak odbudować chęci? Jak zapomnieć? Jak być otwartym, kreatywnym i odważnym. Odważnym, nie „nadważnym”. Czym są kompetencje, egzaminy i testy jeśli nasze dzieci będą nieszczęśliwe. Gdzie są przyjaźnie, kłótnie, klasowe plotki. O przewrotności losu! Skutki społeczne i zdrowotne tego czasu wrócą do nas jak boomerang!
Dzieci powinny zdzierać kolana, jeść piasek, biegać na bosaka, nie nosić czapki (moje noszą bo jestem mięczakiem), kłócić się, przepraszać, rywalizować, zazdrościć, popisywać się, wygrywać, przegrywać. To jest nauka. Wiedza to coś zupełnie innego.
Jeśli nauczymy dzieci żyć, zdobędą wiedzę.
Kolejny raz Karate spełnia ważną rolę w moim życiu. Dziś Karate jest dla mnie filarem tego, co w rozwoju dziecka jest najważniejsze!
Martwię się o Wasze dzieci, o swoje nie, są za małe.
Wywalcie komputery i chodźcie na Karate.